czwartek, 25 października 2012

Ile da się zautomatyzować

Czas leci, a moja aplikacja do obliczeń jest cały czas w powijakach. Niestety musiałem rozgrzebać kod, ponieważ dodawanie wsparcia dla kolejnych wskaźników było lekko pokręcone. Dodatkowym powodem przestoju jest konieczność zebrania dodatkowych wskaźników, co w przypadku raportów spółek jest nieco czasochłonne. Dlatego jestem poniekąd zmuszony do zerwania z krótką tradycją tego bloga polegającą na tym, że notatki tutaj nie były wynikiem wyłącznie zawieszonych w powietrzu przemyśleń, ale opierały się na twardych liczbach. Ale tylko na jakiś czas.

Od czasu do czasu spotykam się ze stwierdzeniem, że "nie wszystko da się zaprogramować". Pomijając kwestię, że będzie się dało prędzej czy później, zastanawia mnie, na ile da się już teraz. Czytając książki dotyczące inwestowania nie sposób nie zauważyć, że wiele zasad w nich zawartych jest opisanych podobnie jak opisuje się algorytmy. A języki programowania są przecież stworzone do implementowania algorytmów. Co więcej, wiele stwierdzeń zawartych w książkach, nawet jeśli nie są zapisane jako algorytmy, da się na algorytmy przekształcić. W czym więc problem? W tym, co zawsze - w zasobach. Zasad jest dużo. Czytelnik poznaje zasadę i może ją stosować w praktyce. Ale i tak przyswojenie wielu zasad oraz dokonanie własnych spostrzeżeń zajmie mu lata. Programista musi zrobić praktycznie to samo (bo mowa tutaj o solidnym podejściu do tematu!), a dodatkowo przełożyć nabytą wiedzę na kod. Czyli wszystko zajmie mu, przy sprzyjającym wietrze, dwa razy tyle, co czytelnikowi.

Co robi się, gdy nie ma się kolosalnych zasobów czasu? Zwiększa ilość siły roboczej. To z kolei przynosi ze sobą problem opłacenia dużego zasobu pracowników oraz zarządzania nimi. Co zrobić, jeśli nie stać nas na pracowników? Może Open Source? Problemy z zarządzaniem, praca w niepełnym wymiarze godzin, zbyt duża demokracja podczas podejmowania decyzji, w konsekwencji wysoce prawdopodobne odejście od pierwotnej wizji projektu, konflikty... i nasze narzędzie osiągnie dojrzałość po wielu latach, o ile w ogóle.

W jakikolwiek sposób podeszlibyśmy do tematu zaimplementowania wiedzy zawartej, na przykład, w "Inteligentnym Inwestorze", napotykamy na jakąś poważną przeszkodę. Pomimo że w przypadku Open Source wymieniłem najwięcej wad, to właśnie taki model wydaje się mieć największe szanse na realizację takiego pomysłu. Może więc za jakiś czas doczekamy się wiedzy Grahama, Buffetta czy Fishera w postaci gotowego do użycia narzędzia?

Stop. W trakcie takich rozważań w pewnym momencie ich autorowi powinna zapalić się czerwona lampka. Przecież masowe wykorzystanie takiego narzędzia sprawiłoby, że metody wspomnianych panów stałyby się nieskuteczne. I ze zwolennika stworzenia takiego narzędzia powinien zmienić się w przeciwnika.
 
© 2012 Inwestycje i ekonomia. Wszelkie prawa zastrzeżone | Powered by Blogger
Design by psdvibe | Bloggerized By LawnyDesignz